sojus
Pionier Forum
Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 0:11, 01 Sie 2007 Temat postu: Barania Góra - Skrzyczne 07.07.2007 |
|
|
I znów zaczęły się wakacje, więc należało zacząć szukać nowych wrażeń rowerowych. No z kim innym jak nie z Samborem. Wypad zaplanowaliśmy na sobotę. Wyruszyliśmy z Gliwic z samego rana i starając się ominąć okolice Ustronia i zrealizować nasz wcześniejszy plan, wybraliśmy Baranią Górę i Skrzyczne. W tym celu podjechaliśmy do Wisły (Nowa Osada) i stamtąd wyruszyliśmy na szlak. Po zakotwiczeniu naszego bolidu całą imprezę zaczęliśmy od wbicia się na zielony szlak, prowadzący na Przełęcz Kubalonka. Oczywiście wedle tradycji po kilkuset metrach podjeżdżanie zamieniło się we wnoszenie rowerów na plecach
ale po chwili męczenia się znów jechaliśmy. Dzięki podjazdowi uzyskaliśmy sporo wysokości i po skręceniu na czerwony szlak już w stronę Baraniej Góry wydawało się, że nie będzie tak ciężko- niedoczekanie. Czekało nas jeszcze wiele podjazdów i mokrych dróg (co chwilę lądowałem nogą w wodzie i już nawet nie przejmowałem się poziomem wilgoci w butach), jednak widać to był nasz dzień bo radziliśmy sobie z tym wyjątkowo dobrze a nogi nie marudziły tak bardzo. No może pomijając odcinek szlaku za Przysłopem, gdzie droga zamieniała się w kamieniste korytko dla płynącej tamtędy rzeczki (wybaczamy- przecież to na Baraniej zaczyna swój bieg Wisła), ale nawet niosąc rowery poruszaliśmy się szybciej niż reszta pieszych turystów na trasie- to był ewidentnie nasz dzień. Na szczęście jeszcze przed szczytem dało się znów jechać i dumnie zdobyliśmy wysokość 1220 m n.p.m.. Tak wysoko jeszcze na rowerach nie byliśmy a to jeszcze nie wszystko co na nas czekało. Zaliczyliśmy fotkę na wieży i dalej czerwonym szlakiem w stronę Magurki Wiślanej (oj były momenty bajecznego zjazdu – ciekawa dróżka z urozmaiceniami typu np. wiatrołomy),
skąd zielonym szlakiem pojechaliśmy na Zielony Kopiec. Chwile później Sambor znów ujawnił swoje nadludzkie zdolności nawigatorskie- spojrzał na mapę, nozdrza mu zadrżały i wiedziałem, że będzie kombinowanie- zresztą okazało się mistrzowskie. Przed dojazdem do Malinowskiej Skały odbiliśmy w prawo żółtym szlakiem. Mimo, że straciliśmy trochę wysokości to dojechaliśmy do szutrowych łagodnych dróg prowadzących prawie pod sam szczyt Skrzycznego- idealne na kilku kilometrowy podjazd. Jedyne co trzeba było zrobić to głowa w dół i machać tymi nóżkami. Tu też zaszła pierwsza awaria-łańcuch Sambora raczył się rozerwać. Dobrze, że wożę ze sobą spinacz bo sama naprawa przebiegłą szybko i sprawnie. Tym sposobem w końcu dojechaliśmy. Tylko na sam szczyt kilka metrów wnoszenia ale i tak ta opcja dojazdu była genialna- polecam dla potomnych. 1257 m n.p.m. zdobyte i to w pięknym stylu. Na górze oczywiście więcej rowerzystów niż pieszych- chwali się. Chwila odpoczynku na jedzenie i wracamy powoli do samochodu bo czas nas goni. Zielonym szlakiem zjechaliśmy do Zielonego Kopca i dalej żółtym wprost do punktu początkowego całej wycieczki. I na tej trasie dopiero zaczęła się prawdziwa zabawa. Zielony szlak pełen kamieni, leśnych dróg i korzeni, które na zmianę ze skałami tworzyły wysokie progi, pozwoliły na sprawdzenie i podciągniecie techniki (znalazł się też czas na naprawę przerzutek Adama). Żółty natomiast prowadził początkowo lasem (dużo błota) a później otwartymi przestrzeniami, więc można było poszaleć.
Cała trasa dostarczyła nam mnóstwo doznań. Tak urozmaiconym i wymagającym zarazem terenem jeszcze chyba żaden z nas nie śmigał- byliśmy bardzo zadowoleni. Te nasze wypady w lipcu będą już chyba tradycją, bo zawsze są szczególnie udane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|