Sambor
Administrator
Dołączył: 30 Lis 2005
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:52, 26 Lut 2007 Temat postu: Gorce LUTY 2007 |
|
|
Zaraz po pierwszym tyg sesji padł pomysł alby wyjechaćw góry.
Znaczy sie padl...tym razem sam wymyslilem bo potrzebowalem odreagowac i sie zezgonic pozadnie. Pomyślałem jednak ze bedzie nie fair jesli nie dam znac ekipie
Niestety wiekszość nie mogla, wiec wybrałem sie z Łysym. ( Ruda twoj wontek pomijam pewnie mialas w nocy lepsze rzeczy do robienia, jesteśmy kwita )
Niestety nie pamietam co robilem wieczor wczesniej...moze mi siew przypomni. Wiadomo tylko ze w strugach deszczu wyjezdzalismy z Krakowa. Podczas podroży rozmawialiśmy o wielu sprawach, motywem przewodnim bylo jednak to ze blotem ubrudzimy sobie ubrania .
Dojechalismy o Rabki dosc pozno bylo po 9. Zamiast jechac do szlaku busem( ktory mijal nas potem 3 razy) stwierdzilismy ze przejdziemy sie po Rabce. Deszcz przeszedl w deszcz ze snigiem.
Potem najlepsza czesc, podejscie pod maciejowa. W polowie przerwa na posilek i dalej. Po sniegu szlo sie dobrze i tempo bylo naprawde mocne. Sypie już tylko śnieg
Nastepny etap z Maciejowej na Stare Wierchy znamy na pamiec mimo to Łysy po 15 min mowi ze już chyba dochodzimy . Okazalo sie ze sypie mocno , a co lepsze trasa nie jest przetarta i wpada sie dosc gleboko. Wymyslamy ze idziemy na zmiane pierwsi bo po sladach idzie sie wygodniej. Reszta trasy mija w miłej atmosferze przerywanej haslami typy " Ej teraz ty torujesz kurwa" <zarcik>
Na Wierchach spotkalismy pierwszych ludzi. Odziwo wszyscy mieli na nogach deski, co w sumie jest nie dziwne, bo oni sie nie zapadali. Po herbatce, ruszamy dalej. Okazuje sie jednak ze slady narciarzy nic nie daja, bo snieg jest sypki i i tak sie zapadamy( jak sie poźniej okaze nawet skuter niewiele pomaga. Co do pogody, to jest coraz lepiej: snieg wiatr w ryj, slady narciazy zasypane po 5 minutach, miodzio). Pare razy pokujemy sie w polanki gdzie nie widac sciezki i idzie sie po uda, wtedy to dopiero jest wolno . Przed samym Turbaczem zauważam że jest już troche poźno....nie jest już bardzo późno i mamy problem. Nie pomagaja narciarze ktorzy gdy słysza że chcemy schodzić kwituja to slowami " popierdolilo was to bedzie z 4 h". Sambor szybko przetwarza...hmm 19 bedzie ciemno...ale to nic przedceiz jestem super wypozasony, mam czolowke. I wtedy przypominam sobie ze nie mam bateri...kur....ile to razy sie slyszalo ze w 90 % przypadkow winny jest czlowiek.
Szybko pijemy w schronisku i wychodzimy. Jest 15.20 jeszcze jasno ale juz nie dlugo. Niestety nawet z samym poczatkiem mamy problem, wszystko tak zasypane ze nie wiemy gdzie isc. Gdy znajdujemy droge okazuje sie ze sniegu po kolana....ja mam wizje jak blakamy sie po gorach przez cala noc. Cale szczescie mielismy duzo sił wiec to moglo nas uratowac. Łysy pobiegl do przodu i nagle widze że leci....szybki przemyslenie....nie w gorcach nie ma p[rzepasci....okazalo sie ze spadla na wyjezdzony przez skutery szlak. UFF mimo ze coraz ciemniej mielismy tempo szybkie ( czas kalmany o polowe) wiec w Nowym Targu bylismy zaraz po tym jak zapadly ciemnosci
Nie bede opisywal jak nieudolnie lapalismy stopa i jak nie udawalo nam sie uciez z tej wioski. Wspomne tylko ze w busie wypilismy piwo ktore Łysy przeniols przez całe Gorce
A w Krakowie, w krakowie wiosna, naprawde sie zdziwilem bo po 8 h sniegiem po ryju spodziewalem sie czegos innego. Ale wyjazd udamy w 100% i smiem twierdzic ze warunki byly naprawde zimowe i nie mamy sie czego wstydzic
Post został pochwalony 0 razy
|
|