Sambor
Administrator
Dołączył: 30 Lis 2005
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:40, 27 Lip 2006 Temat postu: Tatry Zachodnie czerwiec 2005 |
|
|
Piątek ostatni dzień sesji I pamiętny egzamin z POIZu. Kto by się tam uczył, gdy w mieszkaniu już wakacje na całego. Wpadłem na pomysł ze trzeba odpocząć gdzieś daleko. Pomysł padł na Tatry, ale ze był to mój pierwszy wypad miało być spokojnie (ach gdzie zniknęła ta rozwaga ). Spokojnie znaczyło oczywiście daleko i wysoko, ale bez zbędnych niebezpieczeństw ..Tatry Zachodnie. Oczywiście jak to ostatniego dnia sesji trzeba było świętować początek wakacji, tak wiec na balkonie znalazł się stolik flaszka i takie specjalne elementy jak grzybki i ogórki . Normalnie burżujska impreza. Od tej pory stało się to prawie tradycją żeby w góry jechać lekko zmęczonym
Pobudka o 4.00, ach jak odpocząłem podczas tych 2 h snu . Autobus do Zakopanego jedzie 2 h wiec jeszcze troszku się zdrzemnąłem. W Kirach byłem ok. 9.00. Potem asfaltową droga w górę. Nawet było pare osób ze mną. Wszystko się zmieniło jak wszedłem na szlak. Samotnie w góre na Ciemniak, jakieś małe kryzysy po drodze były niczym w porównaniu z widokami. Chyba pierwszy raz widziałem takie góry. Bawiłem się strasznie znajdując na mapie każdą polankę i skałę. W dodatku byłem tam naprawdę sam i miałem uczucie ze to wszystko jest tam specjalnie dla mnie . Chwile później zauważyłem z przodu ludzi, w dusza nie pozwoliła nie podjąć walki więc zacząłem gonić . Dogoniłem akurat na Ciemniaku, który był moim pierwszym dwutysięcznikiem. Stamtąd też zobaczyłem Tatry Wysokie. Wrażenie niesamowite, nagie skały wydawały się czymś strasznie nieodległym i niedostępnym. Dobrze ze było to tak daleko, tak wiec nie miałem głupich pomysłów ;P. Granią przez czerwone wierchy idzie się bardzo przyjemnie, ale czym bliżej Kasprowego robi się tłok. W schronisku na Kasprowym jestem ok. 15.00 i spotykam parkę, z którą mijałem się już chyba 3 razy, pytają czy idę na Świnice??. Ale ja po nieprzespanej nocy i sporu kilometrach w nogach decyduje się odmówić, ( teraz chyba takie rzeczy niestety mi się nie zdarzają ). Na Kasprowym jeszcze krótka pogawędka z „obywatelem Izraela”, który przyjechał pierwszy raz do Polski po ’56. Naprawdę fajne opowieści i stypendia naukowe jego wnuków rzędów tyś$ robiło wrażenie ;P. Z Kasprowego już prosta droga w dół. W Krakowie byłem ok. 21.00 lekko zmęczony i zadowolony .
Post został pochwalony 0 razy
|
|